Wczoraj znów go spotkałem.
Znów do mnie przemówił.
Przyszedł jak zwykle
od zawietrznej,
dotknął mego karku
i zapadłem w bezkres
wzajemnego zrozumienia.
Znów dotknął
przedwiecznym umysłem
najgłębszych strun
mojej świadomości.
I znów
gdy się ocknąłem
byłem cięższy
o niewidzialny bagaż
ponadzmysłowej wiedzy,
której nie potrafię dosięgnąć
inaczej, niż odpływając w sen,
odlatując daleko w górę,
zostawiając świat za sobą.
I znów zastanawiam się,
po co to robi...
Czy to kara, czy nagroda?
Czy to kuszenie, czy chrzest?
Czy to brzemię, czy wolność?
I wciąż pytam sam siebie,
kiedy poznam odpowiedź.
I czy kiedykolwiek
da mi szansę,
żeby o to zapytać...