Przychodzisz tak nagle
pojawiasz się znienacka
pozbawiając mnie oddechu
abym za chwilę mógł znów
odetchnąć pełną piersią.
Ale gdy odchodzisz
na długie godziny
zapadają mi w pamięć
twoje oddalające się plecy.
Zawsze patrzę za tobą
aż znikniesz w ciemności.
Patrzę, zastanawiając się
jaką cząstkę mnie
zabrałaś tym razem
aby oddać mi jej substytut
gdy znów pojawisz się w moim dniu.
Jesteś jak narkotyk
i sama decydujesz
kiedy ukoić moje pragnienie.
Z okrutną precyzją
dozujesz mi życie
abym nigdy już
mnie mógł powiedzieć
że jestem wolny
a jako zapłatę
zabierasz cząstki mojej woli.
Niewiele mi już zostało
ale oddałbym wszystko
za kolejną chwilę.
Pozwól mi zatopić się w tobie
pogrążyć się
zapomnieć
a wtedy będziesz mogła
zabrać już wszystko.