Zobaczyłem kiedyś
  przecudną istotę
i wraz zapragnąłem
  dotknąć jej przez chwilę.
Choć przez krótki moment,
  choć opuszkiem palca.
Lecz strach mnie ogarnął,
  że tylko złudzeniem,
że jest snem cudownym,
  że ją spłoszyć mogę
jak motyla nocy.
  Dotknąć więc, czy tylko
cieszyć się widokiem?
  Co lepszym być może?
Patrząc na jej piękno
  wciąż dotknąć jej pragnę,
lecz może zbyt śmiałe
  są moje zachcianki?
Wtem ona spojrzała,
  złapałem jej uśmiech,
pragnienie bliskości
  pożera mój umysł.
I nagle pilniejszą
  kwestia być się zdaje:
czy dotykiem spłoszę,
  czy biernością swoją?
O ironio losu!
  Koło błędne w głowie.
Tak źle, tak niedobrze,
  a ona wciąż czeka.
Naturo okrutna,
  która geny mieszasz,
czemu tak słabego
  stworzyłaś człowieka?
Odpowiedzi nadal
  nie znajduję w głowie.
Czy los sam rozstrzygnie,
  czy mi ktoś podpowie?