Czar prysł...
Spod maski złudzeń
nieśmiało wyjrzała prawda.
Jeszcze chwila...
Odrzuciła piękne szaty
i wypełniła świat
swym odrażającym obrazem.
Idealne rysy twarzy
leżały teraz na ziemi
jak skórka kiwi...
Piękne ciało
rozciągało się obok
jak zrzucona skóra węża.
Wspaniale zrównoważony charakter
zdawał się ulatniać
i ustępować miejsca
ciężkim oparom zła.
I oto przejrzałem.
Oto widziałem prawdę.
Oto patrzyłem na kolejną sztukę
żałosnego ludzkiego robactwa,
na egoistycznego pasożyta,
który wypełzł z kokonu
zrzucając skórę pięknego motyla.
Prawda znów zatriumfowała,
zabijając kolejny raz
cudowny sen
o szczęściu...